Dymisja dyrektora odpowiedzialnego za reformę sądownictwa

Dymisję złożył sędzia Jacek Ignaczewski – dyrektor departamentu Ministerstwa Sprawiedliwości odpowiedzialnego m.in. za prace nad reformą sądownictwa.

Sędzia Ignaczewski od dawna krytykował obecną organizację sądów. Nie bez powodu kierował więc w resorcie pracami zespołu zajmującego się reformą organizacyjną sądownictwa. Internetowy serwis Wolters Kluwer powołując się na źródła zbliżone do MS podał, że dymisja Ignaczewskiego jest efektem jego konfliktu z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem o sposób pracy nad projektem przygotowywanej reformy.

Sąd to nie fabryka śrubek

Takie słowa w 2009 roku od sędziego Ignaczewskiego usłyszała przewodnicząca wydziału, która w ostatnich chwili chciała mu zadekretować do referatu sprawę nieobecnego kolegi. Za odmowę orzekania bez przygotowania sędzia odpowiadał dyscyplinarnie. Sąd Najwyższy uznał, że przepisy o ustroju sądów nie pozwalają uchylić się od wykonania polecenia przełożonego. Chwilę wcześniej sędziowie orzekający w innej sprawie dyscyplinarnej, za „przypadek mniejszej wagi” uznali sytuację, w której sędzia w wyroku popełniła sześć kardynalnych błędów – wytłumaczeniem było zmęczenie.

– To był test. Jeśli jestem zobowiązany do wykonywania wszystkich poleceń prezesa i przewodniczącego wydziału, to znaczy, że jestem urzędnikiem w sądzie, a nie sędzią – komentował dla GW sędzia Ignaczewski.

– Warunki pracy sędziów niczym nie różnią się od warunków pracy pracowników sekretariatów. I jest to zrozumiałe, skoro w systemie szefem jest prezes, a cała reszta to podwładni prezesa. Pytam więc sędziów, co musi się wydarzyć, aby uświadomili sobie w końcu, że szefem w sądzie są oni właśnie i wyłącznie – pisze sędzia Ignaczewski w swojej broszurze Impoderabilia sądowa – ustrój (dostępna w internecie) – Cała organizacja sądu musi być skupiona wokół sędziego, a nie prezesa! Dlaczego w kilkunastoletniej mojej „karierze” sędziego nikt nie zapytał mnie i nie chciał słuchać czego mi brakuje do maksymalizacji efektów pracy? Odpowiedź jest prosta, ponieważ nie mógł i nie może. Oznaczałoby to zakwestionowanie Orwellowskiej struktury organizacyjnej sądownictwa w Polsce, w której wszyscy podlegli sędziowie muszą być równi, także w zakresie swych indywidualnych potrzeb, bo tylko wówczas beneficjenci nadzoru administracyjnego mogą być równiejsi. (GS)