W czym do sądu | Kultura wierzchnia

Kilka dni temu przyjaciółka wyciągnęła mnie do teatru. Pierwsze pytanie – w co się ubiorę? Jak często wychodzimy do teatru – raz w roku? Do kina może częściej, do opery pewnie raz na kilka lat, a do sądu? Bywa, że raz w życiu. Czy wtedy też zastanawiamy się, w co się ubrać? Pracuję w sądzie prawie 21 lat i z roku na rok obserwuję, że styl, w jakim stawiają się strony, jest coraz „luźniejszy”. My jako pracownicy staramy się dbać o nasz wizerunek, choć przyznam szczerze, że nie zawsze jest to łatwe. To prawdziwe wyzwanie przyjść do sądu w białej bluzce i przetrwać 8 godzin. Przenoszenie akt z archiwum, odkładanie akt do szaf, przerzucanie kilkuset zakurzonych tomów, noszenie kartonów z papierem z piwnicy, wymiana tuszu w drukarce, wszystko to przyczynia się do zmiany koloru naszej bluzki i to kilka razy w ciągu dnia. Pół żartem, pół serio, ale czasami rzeczywiście lepiej byłoby wybrać się w dresie. Wracając do stron. Osoby w starszym wieku podchodzą do tego tematu poważnie. Pamiętam jak mój dziadek, kiedy jechał do rejenta, zawsze ubierał najlepszą koszulę i sweterek wyjściowy, na to wciągał marynarkę, bo dodawała mu klasy, golił się i wręcz zalewał wodą kolońską. Wyjście do urzędu zawsze traktował poważnie. Dziś również obserwuję, że ludzie starsi przychodzą do sądu w „niedzielnym” ubraniu. Gorzej już bywa z młodszym pokoleniem. Zdarzają się bose stopy, japonki i spodenki w palmy, bo gorąco. Upał dotyka wszystkich, również sędziego, prokuratora czy adwokata na sali. Oni z szacunku do godła nawet przez kilka godzin siedzą w nieklimatyzowanych salach w togach. Osoba wezwana do sądu powinna pamiętać, jak ważny jest to urząd i jak ważną odgrywa rolę ona sama. W sądzie ważą się losy ludzi, zapadają wyroki, na które czekają nie tylko oskarżeni, czekają również pokrzywdzeni, którzy stracili bliskich, majątek, których ktoś przez lata krzywdził. Czy wypada wtedy przyjść w kwiecistych spodenkach, ukazując łydki i kolanka?
Bardzo lubię rysunki sędziego Arkadiusza Krupy, autora bloga Ślepym Okiem Temidy. Ukazał się kalendarz na 2018 rok z rysunkami Pana sędziego, a dochód ze sprzedaży wspiera Program Edukacji Prawnej, który jak czytam „podnosi świadomość prawną młodzieży i kształtuje kompetencje niezbędne do świadomego udziału w życiu publicznym”. Wspaniałe przedsięwzięcie, ale może warto wspomnieć tej młodzieży również o tym, że do sądu winno się ubrać schludnie, że na sali rozpraw nie żuje się gumy, nie wnosi butelek z napojem, że wszystko, co mówimy i robimy, kierowane jest bezpośrednio do Sądu. Do pubu, do znajomych w sobotni wieczór, do kina, na imieniny do koleżanki, nie wychodzimy bez stania godzinami przed szafą i nie dotyczy to już wyłącznie kobiet. Dlaczego więc nie ubrać się elegancko do sądu, do miejsca, gdzie wszystko, co powiemy, ma wielką wartość i zawsze ma znaczenie, gdzie rola świadka jest bardzo ważna, gdzie ważą się losy tych, którzy często pierwszy raz w życiu popełnili błąd, tych, którzy zostali skrzywdzeni, wreszcie gdzie wisi nasze godło. Co by nie mówić na sądy z prawej czy lewej strony powinniśmy zacząć od siebie, zacząć od najprostszej rzeczy, od kultury, może warto zacząć od wierzchniej.