„W ostatnich miesiącach narastają doniesienia o konfliktach pomiędzy pracownikami sądów. Pojawiają się zarzuty o mobbing, dyskryminację czy naruszenie godności pracowniczej. Jedną z form zapobiegania tego rodzaju zjawiskom może być wprowadzenie w sądzie kodeksu etyki” – czytamy w felietonie. W mojej ocenie po bardzo trafnej diagnozie stanu psychicznego i emocjonalnego pracowników polskich sądów Pan Sędzia pozwala sobie jednak na stwierdzenie, że „daje się też zauważyć bezkompromisową, a czasem wręcz agresywną, propagandę niektórych stowarzyszeń i związków zawodowych”. Nieśmiało więc – mając na uwadze, że podejmuję się polemiki z sędzią i do tego prezesem sądu – sam nie będąc nawet prawnikiem – pozwalam sobie jednak jako związkowiec wrzucić do ogródka mały kamyczek. Liczę, że jednak zacznie uwierać i skłoni do refleksji nie tylko nad działalnością organizacji z sektora pozarządowego, ale także nad kompetencjami organów władzy publicznej.
Szanowny Autor formułuje – skądinąd słuszne zapewne – postulaty związane z tworzeniem kodeksów etycznych, wskazując na ich walor edukacyjny. Dzieli się także pomysłem zaczerpniętym wprost ze służby cywilnej, aby tworzyć i wybierać zespoły doradców ds. etyki oraz powoływać ich koordynatorów.
Te wszystkie postulaty są godne uwagi, jednak jedynie jako postulaty. Tak się składa, że miałem okazję przedstawiać w imieniu zakładowej organizacji związkowej stanowisko w tej sprawie. Akurat tak też się składa, że sądowi, w którym Pan Sędzia jest prezesem. Chętnie więc podzielę się spostrzeżeniami, które choć pochodzą nie od prawnika – mam nadzieję, że warto wziąć pod uwagę zanim przysłowiowe mleko rozleje się po Polsce. Zwłaszcza zanim sądy zaczną gremialnie kierować do związków zawodowych projekty rozmaitych inicjatyw poprawiania rzeczywistości za pomocą kodeksów etycznych lub – co gorsze – unikając ich zdania – zaczną wprowadzać je samodzielnie. Moje uwagi w dużej części pokrywają się ze stanowiskiem, jakie mieliśmy okazję przedstawić jako organizacja związkowa – choć raczej bez rzeczonej przez Autora agresji i bezkompromisowości.
Kodeksy etyki w zakładach pracy są niewładczymi aktami samozwiązania się pracowników – polegającymi na dobrowolnym podporządkowaniu się określonym zasadom etyki. Sankcje za naruszenie kodeksu można zastosować wyłącznie wtedy, gdy związane jest to z naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych lub złamaniem prawa. Katalog źródeł prawa pracy zakreślony enumeratywnie w art. 9 § 2 k.p. nie przewiduje takiego dokumentu (por. A. Kamińska, Na jakich zasadach pracodawca może wprowadzić kodeks etyki?, LEX QA 220249).
W przypadku sądu powszechnego, który – co trzeba bardzo wyraźnie podkreślić – jest organem władzy państwowej, poza przepisem art. 9 § 2 k.p. należy być ostrożnym także ze względu ograniczenia wynikające z art. 7 Konstytucji RP. Sąd, przecież również jako pracodawca, związany jest zasadą praworządności. To m.in. sąd wyraźnie odróżnia od innych zakładów pracy funkcjonujących w sektorze prywatnym. Jako związki zawodowe działające w sądach zbyt często obserwujemy, że nie dostrzega się tej istotnej różnicy.
Nie tracąc zatem z oczu zasady praworządności – czyli tego, że organy władzy państwowej mogą podejmować tylko takie działania, co do których istnieje podstawa prawna – musimy dostrzec, że brak jest w przepisach podstawy do wprowadzania w sądach dokumentów kodyfikujących zasady etyczne obowiązujące np. asystentów sędziego, referendarzy sądowych, urzędników czy innych pracowników.
Nie możemy jednak uznać tego za przeoczenie czy oddanie pola do inicjatywy dla organów sądów. Przecież tam, gdzie polski prawodawca dostrzegł potrzebę wydawania tego rodzaju dokumentów – dał do tego podstawę prawną (por. np. art. 77 pkt 7 Ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o radcach prawnych; art. 3 ust. 1 pkt 5 Ustawy z dnia 26 maja 1982 r. Prawo o adwokaturze; art. 37 pkt 1 Ustawy z dnia 19 kwietnia 1991 r. o izbach aptekarskich; art. 46 ust. 1 pkt 1 Ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o kuratorach sądowych; art. 15 ust. 10 Ustawy z dnia 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 265 z późn. zm.). Podstawy do kształtowania etyki zawodowej – jak wynika z analizy stanu prawnego – dotyczą zawodów zaufania publicznego i zawodów prawniczych, nie zaś zakładów pracy. Są to zawody, które na podstawie ustaw mają także określony obowiązek kształtowania i przestrzegania etyki. W przypadku urzędników służby cywilnej wprost istnieje delegacja ustawowa do wydania właściwego dokumentu – z którego zresztą Sąd Okręgowy w Kielcach tworząc projekty dokumentów dot. etyki czerpał pełnymi garściami – wszak aktów prawnych nie dotyczą prawa autorskie i majątkowe. Ustawa o pracownikach sądów i prokuratury nie zawiera jednak żadnych regulacji związanych z etyką zawodu. W Prawie o ustroju sądów powszechnych etyka zawodu wspomniana jest wyłącznie w przypadku sędziów i asesorów. Na podstawie ustawy dotyczy ta kwestia także kuratorów sądowych. Nie ma zatem podstaw prawnych do tworzenia etyki zawodu asystentów sędziego, referendarzy sądowych, urzędników i innych pracowników sądów.
W służbie cywilnej – sięgam tam starając się znaleźć najbardziej podobne uwarunkowania – istnieją podstawy prawne określone na podstawie ustawy, tj. art. 15 ust. 10 Ustawy z dnia 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz. U. z 2021 r. poz. 1233).
Wobec tak poważnych wątpliwości co do legalności tworzenia kodeksów etycznych jeszcze bardziej może budzić wątpliwości, gdyby ktoś przewidywał tworzenie funkcji doradców czy koordynatorów – do tego z możliwością przyznawania im dodatków specjalnych za okresowe zwiększenie obowiązków.
Zdaniem organizacji związkowej, którą reprezentuję przed pracodawcami – ale także w moim głębokim przekonaniu – rolą organów władzy państwowej nie jest wykazywanie się inicjatywą w zakresie tworzenia nowej rzeczywistości prawnej, lecz przede wszystkim trzymanie się konstytucyjnej zasady praworządności. Zwłaszcza, gdy dotyczy to sądu.
Postulaty de lege ferenda zawsze zaś warte są analizy. Trzeba jednak pamiętać, że wiele kodeksów etycznych zawiera rozwiązania, które z etyką mają niewiele wspólnego – i tych trzeba się wystrzegać. Pozwolę sobie przypomnieć, że jakiś czas temu miałem okazję zastanowić się nad zapisami w zasadach etycznych kuratorów sądowych.
Moją uwagę zawsze przykuwają tam zaznaczone wyraźne pewne korporacyjne interesy – zwłaszcza te ograniczające prawo do krytyki własnego środowiska. Zapytałem kiedyś o ocenę takich sformułowań prof. dra hab. Jana Hartmana z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – W wielu kodeksach etycznych różnych grup zawodowych ujawnia się konflikt między wąsko pojętym interesem korporacyjnym a dobrem interesariuszy i dobrem ogólnospołecznym. Dobre imię grupy zawodowej postrzegane bywa w perspektywie korporacyjnego egoizmu jako obecność w przestrzeni publicznej apologii danej grupy zawodowej i jej szczytnej działalności oraz nieobecność krytyki – skomentował prof. Hartman. – Gdy w XIX wieku kształtowały się wzorce kodeksów – jeszcze w oparciu o średniowieczne etosy cechowe – prestiż i duma związane były dość trwale z dystynkcją i urodzeniem, a publiczna krytyka była dowodem społecznej słabości i poniżenia tych, których dotykała. Jednak w epoce demokratycznej jest odwrotnie – prestiż danej instytucji bądź korporacji zależy w dużym stopniu od jawności i otwartości jej działania, a więc również od tego, w jaki sposób reaguje na nieprawidłowości i nadużycia we własnym środowisku. Jeśli dawniej, w warunkach społeczeństwa autorytarnego, zaufanie społeczne i szacunek dla danej grupy zawodowej wyrażał się między innymi w tym, że nikt nie śmiał publicznie jej piętnować, to współcześnie jest odwrotnie – jawność sprzyja zaufaniu i szacunkowi. Nie sam fakt występowania nadużyć świadczy dziś źle o korporacji, lecz ich ukrywanie i tuszowanie. Dlatego art. 12 kodeksu kuratorów należy uznać za naiwny anachronizm. Niestety, podobne zapisy występują również w innych krajowych kodeksach zawodowych, na przykład w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Należy stanowczo tego rodzaju pozostałości kultury feudalnej z wszelkich dokumentów usuwać. Tym bardziej że stoją one w jawnej sprzeczności z literą i duchem prawa demokratycznego państwa. W wolnym kraju osoby ujawniające nieprawidłowości podlegają szczególnej ochronie przed ewentualnymi szykanami. Nie oznacza to braku odpowiedzialności za złośliwe pomówienia, niemniej jednak, gdy sygnalista działa w dobrej wierze, to nawet gdy jego alarm okazał się fałszywy, przysłowiowy włos nie ma prawa spaść z jego głowy. Co więcej, zasada ta ma przewagę moralną nad obowiązkiem dbałości o dobre imię korporacji, z którą to dbałością bynajmniej zresztą nie pozostaje w sprzeczności. Jeśli zaś chodzi o kolizję z prawem, to żadne przepisy korporacyjne nie mogą ograniczać swobód konstytucyjnych, a prawo do krytyki – i to publicznej krytyki – do nich bez wątpienia należą – podsumował profesor.