Sądownictwo to wielka improwizacja!

Do czasu można znosić przeciążenie pracą, lekceważenie, brak szacunku. Ludzie są wkurzeni. Coraz mniej mamy do stracenia, więc mniej też się boimy. Pewnie dlatego powstało hasło na naszej pikiecie: Zamrożenie? Wykluczone! Sądownictwo jest wkurzone!

NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa rozpoczęła protest. O co w nim chodzi?

Dariusz Kadulski (z-ca przewodniczącego Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa): W tym momencie chodzi głównie o niebezpieczeństwo, że w przyszłym roku nie dostaniemy żadnych podwyżek. Proszę zwrócić uwagę na to, że w roku 2015 Trybunał Konstytucyjny wydał postanowienie sygnalizacyjne, w którym zwrócił ustawodawcy uwagę na to, że kształtowanie wynagrodzeń pracowników sądów powinno szanować gwarancje do waloryzacji. Ustawodawca powinien równomiernie rozkładać ciężar skutków złego stanu finansów publicznych. Tymczasem w sądach pracownicy, których wynagrodzenia nie są oparte na kwocie bazowej od wielu lat nie otrzymują waloryzacji, a grupy zawodowe, których wynagrodzenia kształtowane są w oparciu o kwotę bazową cieszą się wzrostem wynagrodzeń. Jednak pieniądze to oczywiście nie jedyna bolączka pracowników sądów.

Na czym polega zatem protest?

D.K.: To jest pierwszy etap protestu. Na razie w wydaniu najbardziej łagodnym. W sądach wywiesiliśmy flagi związkowe. Mamy ogromny żal do dyrektorów i prezesów sądów, którzy nie wyrazili zgody nawet na wywieszenie związkowych flag. Część pracowników przyszła ubrana na czarno lub z emblematem tzw. Głodka, który symbolizuje puste kieszenie. Wiemy o sądach, w którym kazano im te stroje zdejmować. We wtorek – 10 października – zgromadziliśmy się pod Sejmem by wykrzyczeć to, co nas boli.

Dlaczego pod Sejmem, a nie np. pod Ministerstwem Sprawiedliwości?

D.K.: Data i miejsce nie zostały wybrane przypadkowo. W tym dniu rozpoczęło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2018. Przyszliśmy pod Sejm, ponieważ teraz od posłów zależy ewentualny wzrost wynagrodzeń pracowników sądów powszechnych. Od kilku miesięcy prowadzimy intensywne rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości. Ministerstwo zaplanowało zwiększenie środków na wynagrodzenia o ok. 47 mln złotych – czyli 2%, pomimo tego, że założenia do budżetu nie przewidują tzw. waloryzacji płac. W takiej formie projekt budżetu został skierowany do Sejmu. Zatem ul. Wiejska była najwłaściwszym adresem by przyjść i powiedzieć głośno o naszej sytuacji.

Jaka jest ta sytuacja?

D.K.: Dane, które otrzymaliśmy z ministerstwa obrazują to, co wiemy od zawsze. Przeczą one temu są co powszechnie sądzi się o naszych pensjach. Okazuje się, że 95% nie przekracza wynagrodzenia zasadniczego ponad kwotę 2.853,95 zł netto. Aż 20% pobiera wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do 1808,10 zł netto, a zaledwie 5% pracowników przekracza próg 2.853,95 zł netto, zbliżony do średnich podawanych w mediach na przykład przez premiera Morawieckiego. Specjalnie posługuję się kwotami netto, gdyż netto pracowników jest inne niż netto sędziów, którzy korzystają np. z przywileju zwolnienia ze składek na ubezpieczenia społeczne.  Gdy popatrzymy na wynagrodzenia asystentów sędziów, na których spoczywa obecnie duża odpowiedzialność za sprawność postępowań sądowych to okazuje się, że wynagrodzenia 95% osób z tej wykwalifikowanej grupy zawodowej zawierają się między 1.808,88 zł a 2.853,96 zł netto. Naszym zdaniem to skandal.

Mówił Pan, że pieniądze to nie jedyna bolączka pracowników sądów.

D.K.: Oczywiście, że nie jedyna. Pracownicy są przemęczeni, sądy borykają się z brakami etatowymi. Każdego roku zwiększa się ilość obowiązków, bo wprowadzane są zmiany w procedurach karnych, cywilnych, w postępowaniach rejestrowych. Polska przoduje w Europie w ilości spraw cywilnych i nieprocesowych, a w sprawach karnych jest na trzecim miejscu. Ludzie nie chcą pracować w sądach, a pracujący coraz częściej z pracy rezygnują. Byliśmy zszokowani statystykami uzyskanymi z ministerstwa. Okazuje się bowiem, że w ciągu ostatnich 3 lat umowy o pracę z sądami rozwiązało ok. 17 tys. osób nie wliczając w to przechodzących na emeryturę. Grupa urzędników sądowych to ok. 35 tys. osób. Więc dane te są moim zdaniem zatrważające. Na początku próbowano nam wmówić, że taki poziom fluktuacji kadry to nic niepokojącego. Na ostatnim spotkaniu w Ministerstwie Sprawiedliwości jednak usłyszeliśmy, że jednak problem istnieje. Jeżeli nie zmieni się nic systemowo, jeżeli resort sprawiedliwości nie uporządkuje spraw pracowników, którzy nie są sędziami czy referendarzami sądowymi, to grozi nam paraliż sądownictwa. Także problemy zdrowotne pracowników zaczynają być ogromnym zagrożeniem dla sądownictwa.

Na czym miałoby polegać wspomniane przez Pana uporządkowanie spraw pracowników w sądach?

D.K.: Na tym, żeby zrobić porządek w przepisach – pragmatyce służbowej, w rozporządzeniach wykonawczych regulujących m.in. płace. Moim zdaniem obecnie sądownictwo jest jedną wielką improwizacją. Porównuję je do naszych polskich dróg, które zamiast zbudowane raz a porządnie są ciągle łatane. Tak jest z przepisami, które kształtując prace administracji sądowej i tak jest też z systemami informatycznymi, które ze sobą nie współgrają, a biedny urzędnik musi zapamiętywać dwadzieścia haseł do dwudziestu różnych programów, które zostały stworzone na kolanie. Już nie wspomnę, że zgodnie z przepisami haseł tych nie wolno zapisywać i trzeba je zmieniać co miesiąc.

Jednak płace w sądownictwie są uregulowane.

D.K.: Moim zdaniem nie są. Bo trudno nazwać regulacją rozporządzenie, które w grupie urzędników wprowadza rozpiętość wynagrodzeń między 2 tys. a 12 tys. pozostawiając resztę dyrektorom sądów. Według mnie to jest pozorowanie regulacji i nic poza tym. Potem okazuje się, że ten system się nie sprawdza, bo w sądach powstają nieuzasadnione różnice w wynagrodzeniach na tych samych stanowiskach z podobnym obciążeniem pracą. Przecież w roku 2016 i 2017 poszły do budżetu pieniądze na podwyżki, ale ze wskazaniem równania tych dysproporcji. One jednak powstały właśnie przez brak jasnych zasad.

Wspomniał Pan o problemach zdrowotnych pracowników.

D.K.: Mam na myśli wyniki badań, które zostały przeprowadzone we współpracy z nami przez Stowarzyszenie Zdrowa Praca. Projekt badawczy nazywał się „Monitoring stresu zawodowego w sądach i jego skutków zdrowotnych TEMIDA 2015”. Nie będę przytaczał szczegółów, bo każdy może znaleźć je z łatwością w Internecie. Pozwolę sobie tylko wspomnieć, że 100% pracowników ma problemy ze snem, 70% pracuje w warunkach sprzyjających mobbingowi, a naukowcy badający nas w sądach na konferencjach naukowych przyznawali, że takich wyników badań nie widzieli dotąd w żadnej badanej grupie zawodowej – ze strażą więzienną włącznie. Jedna konkluzja, która z nich wynika i która powinna zaniepokoić rząd chcący przeprowadzić poważną reformę sądownictwa: Jeżeli nic się nie zmieni w zakresie zmiany warunków pracy ogromna rzesza pracowników nie dotrwa do emerytury i będzie musiała korzystać z rent inwalidzkich. Wyniki badań zostały oczywiście przekazane do ministerstwa już dawno temu. Tak jak skandowaliśmy pod Sejmem: bez nas sądy nie istnieją. Sędziowie to 20% zasobów kadrowych w sądach. Sądy to nie tylko sędziowie.

Mówią Państwo o zaostrzeniu protestu – co „Solidarność” ma na myśli?

D.K.: Oczywiście nie mogę zdradzać szczegółów. Nie mamy prawa do strajku, a wniosek NSZZ „Solidarność” skierowany w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego leży nierozpoznany. Nie możemy więc jak nasi koledzy ze Słowacji w roku 2015 zaprotestować w ten sposób. Mamy jednak sposoby, by legalnie, choć dotkliwie pokazać jakie jest nasze znaczenie w sądach. Do czasu można znosić przeciążenie pracą, lekceważenie, brak szacunku przejawiający się choćby brakiem przerw dla protokolantów na salach rozpraw, czy wyznaczaniem rozpraw na godziny przypadające poza godzinami pracy urzędników. Jako związkowiec rozmawiam dużo z ludźmi w sądach. Wiem, że są wkurzeni. Coraz mniej mamy do stracenia więc mniej też się boimy. Pewnie dlatego powstało to hasło na naszej pikiecie: Zamrożenie? Wykluczone! Sądownictwo jest wkurzone! To jest prawda. Jest bardzo wkurzone.

z Dariuszem Kadulskim

rozmawiał Jacek Ignaczewski

Kategoria: O obrotach sfer sądowych

Data publikacji: 2017-10-13

Przeniesione ze zarchiwizowanej strony imponderabiliasadowe.org