Kiedy zostało jeszcze 1500 dni do końca pomyślałam, że to tyle samo co 10 metrów krawieckich. 1500 dni do emerytury… I tak się toczy moje kółko. Mam je w pracy. Każdego ranka odcinam jeden dzień.
Pracuję od 41 lat i 4 miesięcy, z tego 26 lat w sądzie. Starszym sekretarzem sądowym byłam 21 lat. Pracowałam w sądzie okręgowym. Po przeprowadzce związanej ze zmianą pracy mojego męża próbowałam znaleźć zatrudnienie. Pomimo doświadczenia zawodowego składałam aplikacje do sądów na staż urzędniczy. Za każdym razem powodem odrzucenia aplikacji był brak wyższego wykształcenia – mimo, że ukończyłam Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, bowiem wg ustawy nie dotyczył mnie wymóg ukończenia wyższej uczelni. Pisałam do kolejnych ministrów – bezskutecznie. Bezrobocie, brak możliwości zatrudnienia i poczucie beznadziei doprowadziły mnie do depresji.
Rok temu otrzymałam z jednego z sądów rejonowych propozycję zatrudnienia. Mój stan psychiczny nie rejestrował tego, że pomimo zdobytego dotychczas doświadczenia na stanowisku starszego sekretarza zostaję zatrudniona na stanowisku protokolanta z wynagrodzeniem 1.830 zł. W poprzednim sądzie moje wynagrodzenie zasadnicze wynosiło 2.840 zł. Rok temu nie myślałam o tym, chciałam pracować i być wraz z mężem.
Teraz odliczam każdy dzień do wolności i chcę mieć jeszcze trochę sił, żeby cieszyć się życiem. Ostatnio podniesiono moje wynagrodzenie, ale nadal jestem protokolantem. Zostało mi jeszcze 1.374 dni… Odkąd odcinam kolejne dni depresja nie powraca.