Niskie wynagrodzenia pracowników budżetówki to problem nas wszystkich

Pracownicy administracji publicznej i sektora pomocy społecznej w Polsce alarmują o kryzysie płacowym. Związkowcy podkreślają, że aktualne wynagrodzenia są niewystarczające, aby pokryć podstawowe koszty życia, co sprawia, że czują się jak żebracy. Najtrudniejsza sytuacja dotyka pracowników socjalnych, którzy codziennie zmagają się z wyzwaniami takimi jak bezdomność, niepełnosprawność czy przemoc domowa.

Paweł Maczyński, reprezentujący centrale związkowe, apeluje o 30% podwyżki dla wszystkich pracowników służb publicznych. Choć rząd planuje podwyżki dla nauczycieli i innych grup budżetowych, pracownicy samorządowi muszą liczyć na lokalne decyzje pracodawców. Brak podwyżek może prowadzić do poważnych problemów w funkcjonowaniu administracji i świadczeniu usług publicznych.

Podczas konferencji prasowej Premier Donald Tusk potwierdził, że 30% podwyżki otrzymają nauczyciele, w tym nauczyciele akademiccy i przedszkolni, natomiast pracownicy samorządowi mogą liczyć jedynie na 12,3% podwyżki. Związkowcy argumentują, że inflacja i wieloletnie zaniedbania płacowe wymagają bardziej zdecydowanych działań.

Rząd obiecuje także zwiększenie funduszy na przedszkola o ponad 2,3 miliarda złotych oraz podniesienie wynagrodzeń w innych sektorach budżetowych. Jednakże pracownicy socjalni i administracyjni pozostają w trudnej sytuacji, walcząc o godne warunki pracy i płacy.

Czytaj więcej: Jeśli oni nie dostaną podwyżek, odczujemy to wszyscy. „Czujemy się jak żebracy” (pulshr.pl)

Edyta Odyjas, wiceprzewodnicząca śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” i przewodnicząca NSZZ „S” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury, zwraca uwagę na inną kwestię – jakakolwiek by nie była podwyżka, zawsze będzie ona rozwiązaniem doraźnym.

– Pamiętajmy, że silne państwo to silne jego organy. Po rozmowach z każdym dotychczasowym rządem odnoszę wrażenie, że nikt nie myśli o tym w ten sposób. Od 35 lat brak jest spójnych, systemowych rozwiązań tworzonych w dłuższej perspektywie. Kolejne rządy wydają się widzieć te sprawy najwyżej w perspektywie swojej kadencji. Nikt nie myśli o tym, aby problem niskich płac w budżetówce i brak konkurencyjności zatrudnienia rozwiązać systemowo – mówi Edyta Odyjas.

– Pensje w budżetówce były mrożone, a więc często nawet nie osiągały poziomu minimalnego wynagrodzenia, więc nie ma się co dziwić, że dzisiaj 7,9 proc. podwyżki to zwyczajnie żadne rozwiązanie problemu – dodaje Edyta Odyjas.