W czasie alarmów bombowych w polskich sądach ewakuuje się wszystkich poza urzędnikami.
Interesanci, którzy przyszli do Sądu Okręgowego w Gdańsku 24 maja zastali na drzwiach informację: Sąd nieczynny do odwołania. Przyczyną zamknięcia sądu był alarm bombowy. Takie sytuacje w całej Polsce zbyt często dezorganizują normalne funkcjonowanie sądów stając się utrapieniem. Przed władzami sądów staje wtedy konieczność podjęcia decyzji o ewentualnej ewakuacji. Zgodnie z uzyskanymi informacjami przed godziną 11:00 zamknięte zostały budynki przy ul. Nowe Ogrody i 3-go Maja. Po przeszukaniu budynków nie odnaleziono żadnych niebezpiecznych przedmiotów i przed godz. 13:00 drzwi do sądu otwarto. Przed drzwiami sądu utknęli członkowie zarządu NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa umówieni w tym terminie na rozmowy w sprawie podziału środków na zwiększenie wynagrodzeń. – Nie mogę wejść do sądu mimo, że jestem pracownikiem sądownictwa, a nasi pracownicy siedzą w środku – oburza się Przewodnicząca Edyta Odyjas. – W środku utknął też reporter TVN – informuje nas urzędnik z Gdańska.
Dowiadujemy się, że interesanci opuścili budynek. – Pracownicy nie byli ewakuowani – informuje nas rzecznik prasowy SO w Gdańsku, sędzia Tomasz Adamski. Dopytujemy więc skąd decyzja o ewakuowaniu wszystkich poza pracownikami sądu. – Uczestnicy postępowań nie byli wpuszczani na teren sądu. Z uwagi na przerwę w czynnościach sądu, uczestnicy postępowań opuścili budynek, natomiast ewakuacji nie zarządzono. Skoro nie było zagrożenia – dlaczego interesanci opuszczali budynek? Skoro potencjalnie zagrożenie istniało – dlaczego podjęto decyzję by w środku pozostali pracownicy sądu? – dopytujemy rzecznika. – Decyzję o podjętych czynnościach, w tym, czy poza zamknięciem budynku zarządzić ewakuację pracowników podejmuje Dyrektor Sądu Okręgowego, po konsultacji z przedstawicielami Policji czyli osób posiadających niezbędną, fachową wiedzę w zakresie oceny ryzyka zdarzenia. W tym wypadku oceniono, że ewakuacja nie była konieczna, co istotnie znalazło potwierdzenie w wyniku przeprowadzonych czynności sprawdzających. – Pozwolę sobie uznać, że tym samym udzieliłem odpowiedzi na pytania – ucina sędzia Adamski.
Rozumiemy zatem, że zagrożenia nie było, choć stwierdzić to można było dopiero po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, ale dyrektor Sądu Okręgowego w Gdańsku przewidział to wcześniej. Cieszymy się, że się tym razem nie pomylił. Ewakuacji właściwie nie było, a interesanci sami opuszczali sąd ze względu na przerwę w czynnościach. Drzwi do sądu zamknięto by nikt nie przeszkadzał w przeprowadzaniu czynności sprawdzających. Urzędnicy zapewne nie przeszkadzali. (GS)